niedziela, 15 maja 2016

SZLACHETNA PACZKA 2015

                   
               
   
          Po dłuższej przerwie wracam do mojego pisania.
       Ubiegły rok jak już pisałam był dla mnie bardzo smutnym,
       straciłam najbliższą osobę MAMĘ życie rozsypało się dla
       mnie jak domek z kart,do końca życia będzie to niezablizniona
       zadra w moim sercu.
       Kiedy było mi bardzo smutno,depresja z którą walczę cały czas
       a która robi straszne spustoszenie w całym organizmie fizyczne
       i psychiczne powiedziałam sobie że mamunia by tego nie 
       chciała mojego płaczu,załamania się.
       Wtedy stało się coś niezwykłego,w miesiącu pazdzierniku 
       zupełnie nioczekiwanie zapukali do mych drzwi wolontariusze
       z ogólnopolskiej akcji "SZLACHETNA PACZKA "
       Nigdy w moim życiu nie spotkało mnie nic takiego,wtedy
       właśnie poznałam przesympatyczną Ulę i pana Krzysia.
       Zaskoczeniem dla mnie było kiedy spytali mi się czego 
       niezbędnego potrzebowałabym do mojego życia,nie umiałam 
       powiedzieć,byłam zbyt zaskoczona,Oni sami jednak podjeli
       decyzję o remoncie łazienki która była zupełnie 
       nieprzystosowana do mojej niepełnosprawności,wanna z której
       nie korzystałam sama już nie chodzę,dlatego najlepsza byłaby 
       kabina prysznicowa.Wtedy pomyślałam Panie Boże to są
       jeszcze tacy Ludzie z taką dobrocią ?  i TY przyprowadziłeś 
       ICH do mnie.
       W nie długim czasie rozpoczoł się remont,przyszli dwaj
       przesympatyczni ludzie Andrzej i Darek poza pracą rozmowy 
       z nimi bardzo dużo wniosły do mojego życia.Patrząc jak 
       pracują na ich ogromny wysiłek,trud, łzy wzruszenia same
       cisneły się do oczu.Teraz kąpiel to sama rozkosz,z pomocą 
       Uli bo pomoc jednak potrzebna.Myśląc że na łazience się z 
       kończy myliłam się. Przed świętami zapukali do mnie mikołaje,
       z paczkami żywnościowymi to przeszło moje oczekiwania łzy,
       wzruszenie i TAM z góry patrzący na to wszystko moi rodzice
       tak zostawiliście mnie KOCHANI pod dobrą opieką.
       Tych wspaniałych ludzi którzy ciężką pracą ułatwili mi moje
       codzienne,niełatwe życie nazwałam ANIOŁAMI począwszy od
       ULI,ANDRZEJA,DARKA I WSPANIAŁYCH 
       DARCZYŃCÓW. SERDECZNIE WAM WSZYSTKIM 
       DZIĘKUJĘ.        

       




niedziela, 22 listopada 2015

SPIESZMY SIĘ KOCHAĆ LUDZI...


     Po dłuższej przerwie wracam z głębokim smutkiem do
    mojego pisania.W lutym odeszła do Pana moja kochana 
   mamunia.Jak bardzo mi JEJ brakuje,jak bardzo jest mi żle.jak
   bardzo za nią tęsknię,każda rzecz,łóżko,kubek wcześniej JEJ
   miejsce przy stole tak bardzo mi JĄ przypomina.
   Lecz wierzę że teraz u NASZEGO PANA w pięknym pałacu
   spotkała się z moim tatusiem tam nie ma cierpienia,on ją 
   pocieszy.
   Lecz nie raz zadaję sobie pytanie,dlaczego mnie tak zostawiła,
   a zaraz potem myślę że nie,że cierpiała i dlatego zostawiła
   mi ''zmianę'' w postaci dobrych ludzi, bez których życie moje
   byłoby bardzo trudne.
   W tym roku za namową księdza,nie mając ani ochoty ani nastroju
    pojechałam na rekolekcje do Wojkowa,poznałam nowych
    wspaniałych ludzi okazało się że było mi to bardzo potrzebne.
    Życie moje bardzo mnie zmieniło,mam poważną depresję ale
    wiem że mama by tego nie chciała i dlatego staram się być dobrą
    ''aktorką''. MAMO JESTEŚ MI NAJDROŻSZĄ NA ŚWIECIE OSOBĄ
            

I ZAWSZE NIĄ BĘDZIESZ.            

piątek, 28 listopada 2014

LISTOPAD 2014 POŻEGNANIE SIOSTRY MAURY.




         "Złocisty listeczek na ziemię spadł z wysokiej topoli zerwał
        go wiatr,a potem spadł listek i jeszcze dwa a wiatr jesienny
        do tańca gra".
        
        Tak bardzo mi pasują słowa tego wiersza zapamiętanego
        z moich dziecięcych lat,do tegorocznej naprawdę złotej
        jesieni.
        Dla mnie listopad jest miesiącem refleksji,zadumy wczesnej
        ciemności i szarości za oknami.
        Tego roku ten miesiąc był wyjątkowo smutny,zmarła siostra
        Maura o której wcześniej pisałam,była mi bardzo droga
        tak wiele my osoby potrzebujące,niepełnosprawne jej
        jej zawdzięczamy.Miała76 lat,tydzień przed odejściem
        rozmawiałyśmy przez telefon była bardzo chora.
        Było mi bardzo ciężko,lecz znajomi zabrali mnie na pogrzeb
        do Włocławka,skąd zebrałam siły by powiedzieć kilka
        słów by podziękować siostrze za to co dla nas zrobiła za 
        dobroć choć sama całe swoje życie tak bardzo cierpiała,
        nie wiem,choć czułam że jestem JEJ to winna.Pożegnaniem
        była ulubiona pieśń Siostry "PAŁAC" ,kochana Siostro
        to takie motto które będzie mi towarzyszyło całe życie
        "Jak dobrze że TY i ja żyliśmy w tym samym czasie."                         
                   
TAKĄ SIOSTRĘ MAURĘ ZAPAMIĘTAM.
        

poniedziałek, 24 listopada 2014

ODWIEDZINY S. ANI



          
              W miesiącu sierpniu, z odwiedzinami do rodziny przyjechała
          Ania z zakonu sióstr Albertynek z Krakowa,już jako
          nowicjuszka.Pisałam ile jej zawdzięczam,tym bardziej
          ucieszyłam się że zabrała mnie do siebie gdzie rodzina
          przygotowała Ani niespodziankę w postaci przyjęcia
          rodzinnego,była rodzina oraz znajomi,rozmowom 
          wspomnieniom nie było końca.Tak bardzo była szczęśliwa
          że ma wszystkich obok siebie.
          Nie zapomnę kiedy wszyscy się rozjechali,a my,Aneczka 
          z mamą i ja siedząc z kubkami gorącej herbaty z cytryną 
          na przydomowych schodkach,wspominaliśmy,rozmawialiśmy
          przy pełni księżyca po prostu o życiu.Wiedzieliśmy że
          takiego spotkania długo nie będzie.
                              
            

niedziela, 23 listopada 2014

REKOLEKCJE WOJKÓW 2014



       Chciałam się cofnąć do upalnego lata,lipca kiedy dane mi było
       przebywać na rekolekcjach w miejscowości Wojków.
       Było wspaniale spotkanie ze znajomymi na wózkach,duchowe
       naładowanie akumulatorów,a nade wszystko odpoczynek od
       szarej domowej rzeczywistości,której tak bardzo mi brakuje.
       niespodzianką był wyjazd autokarem do Sanktuarium w 
       Licheniu,gdzie nasz ks.odprawił dla nas mszę św.Następne 
       dni przynosiły różne atrakcje,pogodne wieczory urozmaicone
       śpiewem pieśni,piosenek przy dzwiękach gitary.dni
       kończyliśmy apelem o godz.21.
       W ostatni piątek braliśmy udział w drodze krzyżowej,gdzie
       podczas 13 stacji dano mi krzyż który wiozłam na ramieniu,
       na wózku.Byłam bardzo wzruszona.
       Jak mocno na takich wyjazdach,czuje się obecność Pana
       Boga,myślisz wtedy dlaczego ludzie tam gdzieś tak pędzą
       nie umieją się zatrzymać,zastanowić się nad uciekającym
       życiem , a tu jest taka enklawa taka oaza,cisza.Kocham
       spokój,ciszę...
     






       



                   

środa, 16 lipca 2014

WARSZTATY INTEGRACYJNE W "CARITASIE"

     

        To  wspomnienie z warsztatów integracyjnych w których
        miałam okazję uczestniczyć w kaliskim "Caritasie".
        To tutaj uczyłam się pisać życiorysy CV. listy motywacyjne
        odnoszące się do ewentualnego podjęcia pracy przez osoby
        niepełnosprawne.


         


                                                                                                                                                                                









wtorek, 15 lipca 2014

PIELGRZYMKA DO LOURDES 1988 ROK

   
        Mam wielką przyjemność podzielić się moimi przeżyciami i
     wrażeniami z pielgrzymki jaką dane było mi odbyć do 
     miejscowości Lourdes we Francji.
     Było dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem że wśród
     sześciu moich koleżanek i kolegów znalazłam się również ja.



     Wszystko zaczeło się od wspaniałego lotu samolotem do
     Wiednia.Jeden dzień pobytu w tym magicznym mieście sprawił
      że poczułam wspaniały wiedeński urok tego miasta,cudny park
      z pomnikiem J. Straussa i inne zabytkowe miejsca.
      W miejscu którym nocowaliśmy była skromna lecz urocza
      kapliczka w której uczestniczyliśmy we mszy św. prosząc
      Jezusa i Maryję o szczęśliwe dotarcie do miejsca przeznaczenia
      jakim był Lourdes.
      Następnym etapem mojej pielgrzymki była Szwajcaria, 
      również tutaj w przepięknej katedrze odbyła się msza św. było
      tak uroczyście,przepięknie,byłam zachwycona.
      Wielką atrakcją był rejs statkiem do Lucerny przepiękne
       widoki,krajobrazy góry z wizerunkiem Pana Jezusa z rękami
       rozłożonymi,jakby chciał nas wszystkich przygarnąć do siebie.
       Tego widoku nie zapomnę do końca życia.
       Wreszcie po trzech dniach,dotarliśmy do Lourdes,miejsca
       upragnionego,w którym Maryja pozostawiła swój ślad.
       To właśnie w Lourdes przyszła na świat św. Bernadetta i to
       właśnie Jej ukazała się jak sama mówiła  "Piękna Pani"
       czyli Matka Boża.Dziś obok tego  miejsca góruje Bazylika
       Piusa x,obok mieści się Grota w której widnieje figóra Matki
       Bożej.Właśnie modlitwa przed Grotą, oraz widok ogromnej
       rzeszy ludzi chorych,starszych,dzieci ,różnych narodowości
       były dla mnie ogromnym przeżyciem i wzrószeniem.
       Podczas zwiedzania Bazyliki w wewnątrz wszystko było
       cudne lecz najbardziej utkwiły mi w pamięci Tajemnice 
       Bolesne Pana Jezusa pokazane w niezwykle barwnej ,
       przepięknej kolorowej  mozaice z maleńkich kamyków.
       Kolejne dni mojego pobytu w Lourdes były bogate w różne
       wydarzenia, wymienię cudowną kąpiel w lodowatej żródlanej
       wodzie, zdumiewające było że o  dziwo po zanurzeniu w tym
       żródełku bo było to niczym żródło nie odczuwało się zimna
       kiedy byłam  już na wózku, bez wycierania byłam sucha i
       w ręku, dostałam przed zanurzeniem krzyżyk trzymałam  go
       zaczoł mi się tak pięknie świecić,to wziełam jako znak od
       Maryi.
       Następny dzień ,w pięknym nowym kościele byliśmy na mszy
       św.celebrowanej przez kard.Koniga,podczas której
       otrzymaliśmy namaszczenie chorych,też bardzo to przeżyłam.
       W ostatnim dniu mojego pobytu w niezwykłej miejscowości
        braliśmy udział w procesji różańcowej ze świecami.
        Wzruszające było usłyszeć obok obcego nam języka pieśń
        w wykonaniu naszego księdza, tak więc " AVE MARIA"
         po polsku,to był  dla  mnie niezapomniany wieczór.
       Opuszczając Lourdes,miało się ochotę powrócenia tutaj
       jeszcze  raz,ale wiadomo było i jest że takie szczęście i taką
       możliwość mieć lub nie mieć w moim przypadku tylko raz
       w życiu.
       W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miejscowości  
       Nevers,nie mogłabym nie wspomnieć o muzeum poświęconym
       św.Bernadettcie które zwiedziliśmy.Wszystko było bardzo
       ciekawe to co  widziałam,szczególną uwagę zwracała trumna
       w której znajdują się zwłoki św. Bernadetty,sprawiające
       wrażenie jakby spokojnie spała, niesamowite.
       Pobyt w Nevers był ostatnim etapem pielgrzymki do
       Lourdes.Wracając do Polski długo myślałam o tym
       wszystkim co widziałam,przeżyłam i już wtedy wiedziałam
       że  LOURDES pozostanie w mojej pamięci i sercu do końca
       życia.