czwartek, 26 czerwca 2014

MOJA KOCHANA MAMA, TAK TO O TOBIE.

    
    Moja kochana mamunia,tak o niej mówię,ładnie.Mineły lata
    tak wiele się zmieniło,nigdy nie wiemy co będzie za godzinę
    a już na pewno co przyniosą kolejne lata.Nie wiedziałam że
    moje życie tak bardzo i szybko się zmieni.Od trzech lat moja
    mama zdana jest na leżenie w swoim nielubianym łużku,
    cierpi na starość,potrafi tylko albo " aż" siedzieć,a ja siedząc
    na moim łóżku,patrzę jak trzęsącą ręką próbuje trafić łyżką
    zupy do buzi,jak bardzo chciałabym jej wtedy pomóc,okropna
    jest niemoc,pomagam, mamy łóżko jest niskie Daniela ale
   musisz jakoś się podnieść,jesteś silna mówię już do siebie.Kiedy
   wstaję Daniela podaj mi herbaty,idę.Pomagam mamuni,ale to
   jakie to jest trudne może coś powiedzieć osoba będąca z taką
   osobą 24 godziny na dobę.Demencja starcza,dostaję wyzwania, 
   o ewentualnym spacerze nie ma mowy,choć mam dwóch 
   braci,ja jestem najważniejsza,rozumiem że to co słyszę
   od mamy to ciężka choroba,za chwilę jestem najukochańszym
   skarbem.Nieraz patrzę siedząc na moim łóżku,w przypadku
   mojej mamuni jak okrutna jest jej starość,jak bardzo cierpi.
  Wystarczy tylko by mnie widziała,bym przy niej była,wtedy
   cichutko się modli,pieśni które się śpiewa ona odmawia.Martwi
   się co będzie ze mną gdy jej zabraknie.
   Mamuniu,całe życie byłaś dla mnie teraz do puki Pan Bóg
   da,puki sił mi starczy ja będę dla Ciebie.
 
TUTAJ MAMUNIA BYŁA W O WIELE LEPSZYM STANIE.Dodaj napis
                                                                              


                                                                                                                                                                                                                                               
                                                                        
                                                                                                                                                                                                                                                                              
                                   
 
     

poniedziałek, 23 czerwca 2014

RUSZAJ,RUSZAJ TAM... CZĘŚĆ 2


       
      Jak wielkie obawy miałam przed pierwszą pieszą pielgrzymką
    na Jasną Górę,tak w kolejnych latach czekałam na sierpień
    by wyruszyć na pątniczy szlak.Cudowna atmosfera,jak
    zwykle przeplatana bólem,który co tu dużo mówić dokuczał,
    ale moja opieka była wspaniała,pamiętam pogodę przeplataną
    burzami słońcem,deszczem chciałoby się powiedzieć "w słońcu
    i w deszczu " nie zapomnę gdy w czasie deszczu siedziałam
    na wózku w dużym worku foliowym to w nim jadłam,piłam,
    zrobiłam małą dziurkę i obserwowałam przydrożne pola,i moje
    ukochane lasy.Było mi tak dobrze,wszystko tak pięknie
    pachniało deszczem,tego zapachu nie zapomnę.To uroki
    pielgrzymowania przeplatane modlitwą,śpiewem,zamyśleniem
    nad sobą swoim,wtedy jeszcze prawie beztroskim  życiem.
    Kiedy dochodzimy do Maryi na plac przed jej oblicze,
    cały dzień może padać, lecz w momencie gdy wchodzimy
    i czekamy na wejście poszczególnych grup,
    niebo się otwiera wychodzi piękne słońce,siedzę na wózku
    oczy  mam pełne łez (jestem płaczką) wtedy trzeba płakać
    że mimo wszelkich trudności  MARYJO JESTEM PRZY
    TOBIE. To dzięki wam,wiadomo o kogo chodzi,jestem tutaj
    dziękuję.TO BYŁA MOJA 12  PIESZA PIELGRZYMKA !!.

     


    






środa, 18 czerwca 2014

RUSZAJ,RUSZAJ TAM... CZĘŚĆ 1

      
       W 1988 r. po raz pierwszy za namową  siostry maury
        wziełam udział w pieszej kaliskiej pielgrzymce na
        Jasną Górę. Pomyślałam przecież nie dam rady,ja na wózku
        inwalidzkim w moim sprzęcie ortopedycznym w dwie strony
        od Maryi do Józefa nie wytrzymam.Przekonywałam siostrę
        oraz osoby które miały mi pomagać na trasie.
        Przeważyło to że zawsze pragnełam (teraz wiem że trzeba
        wierzyć i  marzyć) by stanąć przed obliczem Matki Bożej
        Pani Jasnogórskiej,powierzyć Jej swoje cierpienie, zanieść 
        swoje intencje z którymi jechałam.Marzenie moje się
        spełniło,byłam zmęczona,obolała,wzrószona ale
        przeszczęśliwa.
        Wiedziałam że to spełnienie było możliwe dzięki osobie 
        siostry Maury Jej ofiarności oraz dzięki młodym ludziom
        na których w tym momencie na całej trasie  byłam zdana.
        To oni swoim śmiechem oddaniem wprowadzali wspaniałą 
        atmosferę,iż nie czułam się odrzucona wręcz przeciwnie
        potrzebna innym.
        Pielgrzymka pogłębiła moją wiarę,otworzyła na innych
        ludzi.
           Tutaj zrozumiałam co znaczy"kościół powszechny"
            Sprawdziły się słowa św.Pawła:
              
                 " Nie ma żyda i greka są chrześcijanie którzy
                    nawzajem okazują sobie braterską  miłość"
      

poniedziałek, 16 czerwca 2014

SPOTKANIE Z SIOSTRĄ MAURĄ

    
     Siostra Maura to właśnie o niej chciałabym napisać kilka słów. 
     Siostrę poznałam w trudnym okresie mojego życia,był słoneczny 
     maj w jednej chwili świat mi się zawalił,straciłam mojego tatę .
     W pewnym momencie podeszła do nas,po mszy św.drobna  
     osóbka, gdzieś ty się chowała ? spytała mnie , byłam na wózku 
     obok moja kochana mamunia.To była właśnie siostra,opiekująca
     się właśnie osobami niepełnosprawnymi.Biła z niej dobroć,
     otwartość na takie osoby jak ja.Onieśmielona,pojechałam na  
     spotkanie z ojcem św. Janem Pawłem 2 które siostra 
     organizowała do Włocławka.Zaczeły się wyjazdy na wczaso-
     rekolekcje,sama w to nie wierzyłam jak jedna osoba może
     zmienić nasze życie,ale moja wiara podpowiadała mi coś
     innego.To opatrzność Boża sprawiła,i postawiła mi na drodze
     osobę siostry.Lourdes,Rzym audjencja u naszego kochanego
     św. Jana Pawła 2 , tego mi nikt nie odbierze, to wszystko 
     zasługa siostry. Od tych wspaniałych czasów mineło 27 lat.
     Jak wiele się zmieniło,siostra Maura bardzo chora ale 
     mamy kontakt z sobą i tak zostanie.przecież tak wiele wniosła
     w moje życie,niech Pan Bóg błogosławi kochana siostro.
     Musiałam wspomnieć osobę siostry Maury.
    

       



niedziela, 15 czerwca 2014

Blog - moje kolejne uzależnienie

Moje imię Daniela. Na świat patrzę z perspektywy dwóch niezależnych kółek - nie gospodarczych  ani naukowych, ale wózkowych, a także z wysokości trzeciego piętra. Moja codzienność jest szara i jednostajna.Tak mogliby pomyśleć postronni sąsiedzi. Jednak jest zupełnie inaczej. Mój świat jest bogaty w przeżycia, nie zawsze wesołe, ale wszystkie uczą  mnie przyjmowania tego, co niesie życie.

Jestem niepoprawną fanką Michała Bajora, cytrynowego piwa i znajomych, dzięki którym moje życie ma niepowtarzalny smak.

Moja niepełnosprawność jest wynikiem choroby Heinego-Medina, na którą zachorowałam, mając 7 lat. W pewnym momencie mojego życia poznałam s. Maurę. Jej obecność "wyciągnęła" mnie z domu i  w pewien sposób otworzyła mnie na świat. Spotkałam i nadal spotykam wielu wspaniałych ludzi, o których chcę także opowiedzieć, ponieważ są to ważne dla mnie osoby.

Blog ten będzie więc pamiętnikiem przeżyć, osób i zdarzeń.